Lilian
stała tak jeszcze przez jakiś czas, obejmując obcą kobietę, której historia
poruszyła ją do głębi. Nigdy by nie przypuszczała, że któryś ze Snów mógłby
mieć tak ważne powody do ucieczki z zamku. Właściwie, to nigdy nie myślała o
Snach jako o istotach z ludzkimi kłopotami i słabościami. Myślała o nich raczej
jako o celach. Po wysłuchaniu opowieści Amiry było jej wstyd. Zrozumiała, że
jako Łapacz Snów wcale nie pomaga Asomao ani nawet Landii, tylko właśnie samym
Snom. One się zagubiły i same nie potrafią się odnaleźć. Dlatego jej zdolności
mogą tu pomóc. Lily starała się znaleźć w sobie wystarczając dużo empatii, by
zrozumieć Amirę i to, co nią kierowało. Nie było to zbyt trudne- Lilian
wiedziała, że sama postąpiłaby podobnie w takiej sytuacji.
Próbowała
namówić kobietę do powrotu, przekonując ją, że samotne szukanie tamtej istoty
jest zbyt ryzykowne, lepiej porozmawiać o tym z Asomao i wspólnie znaleźć
rozwiązanie tego problemu. Wtedy ocknął się William. Chłopak przez chwilę
rozglądał się zdezorientowany po całym zapleczu. Spojrzał pytająco na Lilian.
-Słuchaj, Will. Wszystko gra. To ja uderzyłam cię
łukiem w głowę.
William wytrzeszczył oczy ze zdumienia.
-Po co?!- udało mu się wykrztusić.
-Bałam się, że wypaplasz Amirze cel naszej podróży.
-Dlaczego miałbym to zrobić?
-Nie byłeś… w pełni świadomy, kiedy z nią
rozmawiałeś.- powiedziała dziewczyna.
Chłopak nie pytał jej już o nic więcej. Czuł, że
słowa, które padły między Snem, a Łapaczem pozostać muszą między nimi.
***
-Śpisz, Will?- wyszeptała Lilian.
-A czy wyglądam, jakbym spał?- zapytał chłopak
gniewnym tonem, nieco głośniej niż powinien.
Dziewczyna od razu wychwyciła zmianę w głosie
przyjaciela.
- Czujesz się z tym źle, prawda?- spytała go.
- Trochę… ale przecież od początku wiedzieliśmy, że
to ty odegrasz główną rolę w tej historii.
- Ja też uważam, że to nie fair…
Oboje leżeli z otwartymi oczami na wygodnych
posłaniach, przykryci pachnącymi puchowymi kołdrami. Już dawno nie spali w
takim miejscu.
Gospoda, w której zamierzali spędzić noc znajdowała
się tuż obok apteki. To był jeden z powodów, dla którego zgodzili się tu
przenocować. Amira bardzo nalegała, by byli na wyciągnięcie ręki, nie chciała
na długo tracić ich z oczu. Nie ustalili jeszcze niczego ważnego w sprawie jej
powrotu do Aigrene, postanowili zająć się tym rano.
-Słuchaj, Will, martwię się tą całą sprawą…-
westchnęła Lilian.- Byłam pewna, że znajdziemy wszystkie trzy Sny w jednym
miejscu i wrócimy z nimi do zamku… Co mamy zrobić z Amirą?
-Nie wiem… może po prostu… zabierzmy ją ze sobą?
Potem żadne z nich już się nie odezwało. Oboje byli
zbyt zmęczeni tym długim, pełnym wrażeń dniem.
Lilian zamknęła oczy. Pod powiekami tańczyły jej setki obrazów z
opowieści Amiry. Rodzinna wioska… chłopak o włosach białych jak śnieg… las
nocą. Tyle emocji zaklętych w słowach… Być może miało to coś wspólnego ze
zdolnościami kobiety, ale podczas jej opowieści Lily widziała wszystko tak
dokładnie, jakby sama tam była. Czuła wszystkie zapachy, widziała kolory o ich
naturalnym nasyceniu, nie wyblakłe obrazy w telewizorze, czy na kartach
książek. Czuła powiewy wiatru, słyszała krzyki ludzi i melodyjny głos Asomao.
Najbardziej zaintrygował ją Haris- chłopak o śnieżnych włosach i smutnym
uśmiechu. Dlaczego odmówił zamieszkania w Aigrene swojej najlepszej
przyjaciółce? Co się z nim działo przez te wszystkie lata? Czy… on w ogóle
jeszcze… żyje…?
***
-
Chciałbym ci coś pokazać.- szepce jej William do ucha.- Chodź ze mną.
Idą
ścieżką w kierunku lasu, mijają wiele podobnych do siebie roślin i drzew.
Chłopak przez cały czas trzyma ją za rękę. W końcu docierają do małego
jeziorka. Will ciągnie ją za sobą. Biegną
piaszczystym brzegiem, trzymając się za ręce. Przez chwilę pływają w chłodnej,
krystalicznie czystej wodzie. Mokre
ubrania ciągną ich na dno i Lilian przez chwilę boi się, że zatoną.
Rzeczywiście, zaczynają się topić, jednak po chwili dzieje się coś dziwnego.
Zanim odczuwają dotkliwy brak powietrza, dziewczyna odkrywa, że może… oddychać
pod wodą!
Płyną wzdłuż wulkanicznych skał,
mijając kolorowe rośliny. Bije od nich lekki blask, fosforyzują w podwodnym
mroku, podobnie jak ławice tęczowych ryb, przepływające obok nich. Wszystko
wprost tętni życiem, słychać chlupot wypuszczanych bąbelków i odgłosy rybich płetw oraz dwóch par
ludzkich nóg, pracujących w tym samym
tempie. Fascynującą wyprawę przerywa Will, ciągnąc Lilian do podmorskiej
jaskini. Wbrew oczekiwaniom dziewczyny, w środku wcale nie jest ciemno, wręcz
przeciwnie- każdy okruch skalny, każde najdrobniejsze stworzonko, najmniejsza
roślina, świeci na inny kolor. Lily dostaje zawrotów głowy na widok tylu
różnych barw w jednym miejscu. To tak, jakby znalazła się… w samym środku
tęczy! Przyjaciele wynurzają się i wychodzą na ląd. Sklepienie jaskini
pobłyskuje tysiącem odcieni nad ich głowami. William pochyla się ku
dziewczynie, coś mówi, ale ona nie rozróżnia poszczególnych słów. Chłopak
przybliża swoją twarz coraz bardziej do twarzy Lilian, a potem całuje ją prosto
w usta. Lily obejmuje go, myśląc, że jest on idealnym towarzyszem wędrówki…
Zaraz, jakiej wędrówki…? Potem przypomina sobie o czymś ważnym, wyrywa się z
objęć Willa, skacze do wody, ale już nie może w niej oddychać, topi się i…
***
To
był tylko sen…-
pomyślała żalem Lilian, przypominając sobie podwodną jaskinię, w której była zaledwie parę minut
temu. I, gdyby to od niej zależało, zostałaby tam na zawsze. Cudowna
wizja, która nawiedziła ją tej nocy była z pewnością prezentem od Amiry. Ta
jaskinia, podwodna podróż… pocałunek Willa… to chyba najcudowniejsze rzeczy
jakie kiedykolwiek jej się przyśniły… Widziała wszystko tak dokładnie… czuła
nacisk setek litrów wody, kiedy płynęli na dno, miękkie wargi Williama, kiedy ją całował, wszystkie
kolory… emocje… były tak realne, wydawały się tak prawdziwe… Dziewczyna prawie
popłakała się, kiedy odkryła, że w rzeczywistości coś takiego nigdy nie miało
miejsca i prawdopodobnie nigdy się nie wydarzy. W końcu otrząsnęła się i
postanowiła obudzić przyjaciela.
-Will,
wstawaj!- poklepała go delikatnie po ramieniu.- Musimy iść Amiry,
pamiętasz?
William nie należał raczej do rannych ptaszków, więc trochę marudził, jak zwykle, kiedy
budziła go, by ruszyć w drogę. Tym razem czekała ich tylko krótka przechadzka
do apteki, więc nie było aż tak źle. Po drodze zjedli kilka owoców, co musiało
im wystarczyć na śniadanie, gdyż nie liczyli na to, że Amira czymkolwiek ich
poczęstuje.
W
aptece było pełno ludzi, więc musieli
poczekać aż kobieta obsłuży wszystkich, dopiero potem mogli z nią porozmawiać.
Tym razem nie zaprosiła ich już na zaplecze, podała im tylko puste skrzynki po
lekarstwach, żeby mieli na czym usiąść,
po czym zasłoniła drzwi kotarą,
co było chyba odpowiednikiem ziemskiej karteczki „zamknięte”. Usiadła na jednej
ze skrzynek i czekała w milczeniu. Will również nie miał chyba ochoty tłumaczyć
wszystkiego Amirze, więc Lilian, chcąc nie chcąc, przejęła inicjatywę.
-Kiedy wyruszyliśmy na poszukiwanie Snów,
myśleliśmy, że uciekacie razem, więc oczekiwaliśmy zastać was w tym samym
miejscu.- powiedziała wprost.- Nie
spodziewaliśmy się tego, że zastaniemy tutaj tylko ciebie, więc nie
przewidzieliśmy rozwiązania takiej sytuacji.
Kobieta westchnęła. Popatrzyła na nich smutnym wzrokiem,
po czym powiedziała:
- Chcecie, żebym wracała do zamku, prawda?
-Tak.- odpowiedziała Lilian.- Ale to nie znaczy, że
lekceważymy twój problem. Kiedy już wrócimy, porozmawiam z Asomao. Na pewno
wspólnie odnajdziemy rozwiązanie.
Amira wyglądała na niezbyt przekonaną, ale nic nie
powiedziała.
-Potrzebujemy twojej
pomocy, Amiro.- Will przerwał panującą przez dłuższy czas ciszę.- Nie
wiemy, co zrobić w zaistniałej sytuacji. Masz jakiś pomysł?
-Myślę…- zaczęła kobieta- że najprościej by było,
gdybym pojechała z wami..
Lily i William uśmiechnęli się do siebie. Żadne
z nich nie oczekiwało, że Amira sama
zaproponuje najlepsze rozwiązanie, bardzo ich jednak ucieszył taki obrót
sprawy.
- Prawdę mówiąc, myśleliśmy już tym, ale nie wiedzieliśmy, jak zareagujesz.
Bardzo się cieszę, że zgodziłaś się podróżować dalej z nami. – powiedziała
Lilian.
Kobieta odpowiedziała im wyjątkowo szerokim, pięknym
uśmiechem. Zobaczyli go po raz pierwszy od ich spotkania. Po tym uśmiechu Lily poznała, że jest to
początek nowej, niezwykle silnej więzi
między Snem, a Łapaczem.
***
Ich
podróż stała się o wiele łatwiejsza, odkąd zaczęli wędrować z Amirą. Kobieta okazała się niezrównana w
rozpalaniu ognia, leczeniu drobnych ran i zadrapań, zbieractwie oraz
wyszukiwaniu dogodnych miejsc na nocleg. Była również świetnym przewodnikiem- znakomicie
odnajdywała się na mapie, a jej orientacja w terenie była stokroć lepsza niż
Willa i Lilian razem wziętych. Poza tym, urozmaicała jednostajną jazdę swoimi
wizjami- potrafiła je tworzyć w taki sposób, aby mogli jednocześnie przeglądać
obrazy „w głowie”, nie tracąc z oczu rzeczywistości. Przypominało to odrobinę
zerkanie kątem oka na rozłożoną książkę, jednak najlepsze ilustracje nie mogły
się równać z wizjami Amiry. Przy ognisku opowiadała im zapierające dech w
piersiach historie, a William i Lily z łatwością utożsamiali się z ich
bohaterami.
I
tak płynęły kolejne dni, a każdy był podobny do poprzedniego. W towarzystwie
wizji Amiry było trochę ciekawiej, ale i tak jazda była jednostajna, męcząca i
najzwyczajniej w świecie nudna. Wydawała
się też Lilian bezowocna- już od wielu tygodni nie natrafili na żaden ślad pozostałych Snów, a wnętrze jej
prawej dłoni wciąż pozostawało nierozświetlone. Pewnego dnia po śniadaniu, Will
zapytał:
-A właściwie dlaczego podsunęłaś nam wtedy fałszywą
drogę, Amiro? Czyżbyś aż tak bardzo pragnęła uniknąć spotkania z nami?
Po jej zszokowanej minie, Lilian poznała, że kobieta
nie ma z tym nic wspólnego.
- Kiedy…?- tylko tyle była w stanie z siebie wydusić
Amira.
William streścił pokrótce całą historię, która
wydarzyła się pod pasmem gór Teah.
-Strącenie w przepaść…? To bardzo w stylu Dariusa… -
wymamrotała pod nosem.
-Kogo?- spytała Lilian.
-Nieważne…
_________________________________________________________________________
Hejka. Mimo, że zaczęły się wakacje, nie mam zbytnio czasu na pisanie (przynajmniej na razie). Nie jestem zbyt zadowolona z tego rozdziału, który właściwie niczego nie wnosi, ale... Chwilowo nie mam weny do wymyślania dalszych przygód Lily i Willa... Miejmy nadzieję, że to szybko minie.