Lilian ocknęła się na lodowatej kamiennej posadzce. Była zbyt wyczerpana, by odczuwać jakiekolwiek emocje, ale coś jej podpowiadało, że w tej chwili powinien był ją ogarnąć paniczny
strach. Nie miała pojęcia w jaki sposób się tu znalazła. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętała było położenie się do łóżka. Więc może… to tylko mi się śni? – pomyślała. Jednak, kiedy dłużej się nad tym zastanawiała, to nie była już taka pewna, czy kładła się łóżka i przykrywała letnią kołdrą, jakiś czas temu, w swoim domu…
Po chwili zorientowała się, że osobą, która wyrwała ją z owego dziwacznego stanu półuśpienia, między snem, a jawą, była Amira. Kobieta spoglądała na Lilian ze strachem w oczach. Lily jeszcze nigdy w życiu nie widziała aż tak przerażonego człowieka.
-Och, Lilian!- wyszeptała ochryple.- Co oni ci zrobili?! Wczoraj przez cały dzień leżałaś bez ruchu, jak martwa!
Dziewczyna spojrzała pytająco na Amirę. Wiedziała, że powinna się skupić i udzielić jej rzetelnej odpowiedzi, żeby nieco ją uspokoić. Zamiast tego powiedziała jedynie:
-Nie wiem… Strasznie boli mnie głowa… I… chce mi się pić. Gdzie jesteśmy?
-Nie mam pojęcia….- westchnęła Amira.- Miałam opaskę na oczach. Zdjęli mi ją dopiero tutaj. Nie widziałam drogi.
-Jakiej drogi…? Kto…?
-Czy ty nic nie pamiętasz?!- kobieta wyglądała na wściekłą. Lilian dla pewności odsunęła się nieco od niej. – Porwano nas, wtedy, zeszłej nocy, kiedy rozbiliśmy obóz w lesie i nie ustaliliśmy wart!
W tym momencie Lilian przemknęło przez głowę tysiące obrazów. Zamknęła oczy, starając się skupić na owych wizjach, by wszystko sobie przypomnieć. Po chwili coś nieprzyjemnie zapulsowało jej w żołądku.
-A Will?- spytała drżącym głosem.- On też był wtedy z nami…?
Amira milczała. Lily bała się usłyszeć odpowiedź. „Tak” oznaczałoby, że również on został porwany i uwięziony- zatem nie było nikogo, kto mógłby ich uratować. Z drugiej strony, odpowiedź przecząca byłaby znakiem, że Wiliam został w obozie i nie wiadomo, co się z nim stało.
-Nie.- odpowiedziała cicho Amira.
Lilian przyszła do głowy straszna myśl: A co, jeśli… jeśli on… nie żyje… Jeśli nie porwali go, bo nie był im potrzebny…? A co się robi z niepotrzebnymi rzeczami? Pozbywa się ich.
Lily rozejrzała się po „celi”, w której znajdowała się z Amirą. Okazała się ona niewielkim pokojem, w którym nie było absolutnie nic, poza samymi uwięzionymi. Ściany pomieszczenia miały nieprzyjemny dla oka, szarawy odcień, a podłoga wyłożona była jakimś grubo ociosanym kamieniem w kolorze grafitu. Lilian pomyślała, że to najbardziej ponury pokój, jaki w życiu widziała, wyglądem odbiegał jednak od jej wyobrażeń na temat tego, jak może wyglądać więzienna cela, zwłaszcza ta w Landii. Wyjście z obskurnego pomieszczenia uniemożliwiały im niezwykle grube, pordzewiałe drzwi. W pokoju nie było okien, jedynym źródłem światła była więc wąska szpara pod drzwiami i zakratowany otwór w samych drzwiach. Bez względu na porę dnia, musiał tu panować, w najlepszym wypadku, półmrok. Lilian zauważyła niezaprzeczalne ślady wilgoci na ścianach. Na suficie dostrzegła nawet pleśń, tak jej się przynajmniej wydawało. Po podłodze raz po raz przebiegały ohydne karaluchy, a w rogu znajdowała się mysia nora. Było to naprawdę okropne miejsce i Lily żałowała, że przeleżała na brudnej posadzce ładnych parę godzin, choć, oczywiście, nie miała na to żadnego wpływu. Zastanawiała się gdzie jest teraz Will i, czy robi cokolwiek, by je stąd wyciągnąć. ( Wciąż nie dopuszczała do siebie myśli, że chłopakowi mogło się coś stać.)
Czas wlókł się niemiłosiernie. Amira popadła w jakiś dziwny rodzaj transu- siedziała skulona z podbródkiem na kolanach, kołysząc się na boki.
-Ale kto nas tu trzyma?!- zawołała nagle Lilian zrywając się na równe nogi.- Darius?
-Nie, nie, to nie on.- odpowiedziała spokojnie kobieta, nie przestając się kiwać. – Ale to też Sen.
-Skąd wiesz?- zapytała szczerze zdziwiona Lily.
-Słyszę jego myśli. Ale nie znam tego człowieka. To nie jest jeden z tych Snów, które uciekły ze mną z zamku.- dodała szybko, uprzedzając kolejne pytanie Lilian.
-Czy ty… umiesz czytać w myślach?
-Nie, nie do końca.- mruknęła Amira.- Staram się odnaleźć jego umysł pośród tylu innych… Słyszę tylko te myśli, które krążą wokół niego.
Lily nic z tego nie rozumiała.
-Jak to: pośród tylu innych?
Przez dłuższy czas kobieta milczała. Potem wyszeptała tylko zirytowanym głosem:
-Daj mi się skupić.
I znowu powróciła do swojego dziwnego transu.
Lilian postanowiła jej nie przerywać, więc, chcąc, nie chcąc, została sam na sam ze swoimi myślami. Potarła w zamyśleniu skronie. Po chwili odkryła, dlaczego czuje się taka wyczerpana. Ktoś bezustannie próbował się wkraść do jej umysłu. Nie tak brutalnie, jak niegdyś zrobiła to Amira, tylko delikatnie i powoli, tak jakby nie chciał, żeby Lilian się o tym dowiedziała.
Dziewczyna nie była do końca pewna, ile informacji udało się już wykraść intruzowi, wiedziała jednak, że z każdą sekundą ich potencjalny wróg wie o nich coraz więcej. Musiała jak najszybciej zacząć się bronić. Wyobraziła sobie gruby, wysoki mur z ciemnego kamienia. Okalał jej umysł i nie było w nim ani jednej dziury, bramy ani jakiegokolwiek innego uszczerbku. A potem do muru dodała jeszcze fosę z głęboką, brudnawą wodą. I krokodyle.
Przez jakiś czas zabawiała się, wymyślając coraz to nowe pułapki, aż poczuła, że lekki nacisk na jej skronie całkiem ustał. Odetchnęła z ulgą. Nagle usłyszała wołanie o pomoc. Otworzyła oczy i rozejrzała się po celi. Nie zauważyła jednak nikogo, poza Amirą, która zasnęła w kącie.
Mocny, niewątpliwie męski głos zawołał po raz drugi. Lilian skoncentrowała się na krzyku, próbując określić, skąd on dobiega. Po chwili usłyszała jakiś dziwny dźwięk. Coś, jakby…. Plusk wody?!
Fosa! -pomyślała irracjonalnie Lily i czym prędzej wróciła do muru, okalającego jej umysł. Zobaczyła coś bardzo dziwnego. Ktoś… topił się w wymyślonej przez nią fosie! Co robić?- przemknęło dziewczynie przez głowę. Wiedziała, że mężczyźnie nic się nie stanie, ale intrygował ją sposób, w jaki się tu dostał i chciała go o to zapytać, a nie mogła tego zrobić, gdy tak wrzeszczał i panicznie machał rękami. Posłała więc koło ratunkowe w jego kierunku.
Po chwili nieznajomy wyszedł z wody, wykręcając tunikę i Lilian mogła mu się dokładniej przyjrzeć. Był to młody, dobrze zbudowany mężczyzna w wieku około dwudziestu lat. Miał ciemnobrązowe, włosy do ramion, z których teraz spływała woda, śniadą cerę i błyszczące czarne oczy. Poszarpana tunika odsłaniała muskularne ramiona, na jednym z nich widniał tatuaż z wygrawerowanym dziwnym, owalnym symbolem. Spodnie przybysza także były całe w strzępach i to w miejscu, w którym Lilian wolałaby, żeby jednak były całe.
- Siemasz.- mruknął, kiedy już wycisnął z włosów wszystkie krople wody, zostawiając po sobie sporych rozmiarów kałużę.- Sorki, że tu jestem, ale… zabłądziłem.
Lily przez chwilę zastanawiała się nad tym, w jaki sposób można zabłądzić do czyjejś głowy. Mężczyzna chyba wyczuł jej zdziwienie, bo odpowiedział:
-Szukałem Amiry. Chciałem jej powiedzieć, co wiem o Nietoperzu.
-O kim?!- wykrztusiła Lilian.
-O naszym wspólnym wrogu. To on nas tutaj więzi. Wiem czego szuka i… chwila, moment… jesteś w celi z Amirą…? To może przekażesz jej, że…
-Chwileczkę!- przerwała mu niepewnie dziewczyna.- Przepraszam, ale ja tak naprawdę... nie wiem, kim jesteś…
-Jestem Darius. Amira zapewne nie przedstawiła ci mnie w zbyt dobrym świetle, a po tym co się wydarzyło, możesz mieć o mnie złe zdanie, ale to jest teraz zupełnie nieistotne, chyba oboje chcemy się stąd wydostać, więc…
Lilian poczuła, jak wzbiera w niej złość.
-To ty zmyliłeś nam drogę?! Chciałeś nas strącić w przepaść?!
Dziewczyna zauważyła, że Darius zarumienił się lekko, choć nie była tego w stu procentach pewna, bo trudno było cokolwiek dostrzec, ze względu na jego ciemną karnację.
-Eee… no tak…- zająknął się.- Ale gdybym wiedział, że jesteś taka ładna, to nigdy bym tego nie zrobił!- dodał szybko, posyłając Lily zawadiacki uśmiech.
Lilian poczuła, że teraz to ona się rumieni, co, paradoksalnie, zdenerwowało ją jeszcze bardziej. Miała nadzieję, że Darius wziął to za poczerwienienie ze złości, a nie wstydliwe rumieńce mile podłechtanej nastolatki.
Chyba jednak bezbłędnie odgadł, co chodzi jej po głowie, bo uśmiechnął się jeszcze szerzej i puścił do niej oko.
Teraz Lily była już naprawdę wściekła, nie tylko na bezczelnego Dariusa, ale przede wszystkim na siebie. A zezłościła się jeszcze bardziej, gdy chłopak powiedział:
-Lilian? Twoje myśli… eee… przebijają się przez mur… i pomyślałem, że… może byłabyś zainteresowana zapędzeniem ich z powrotem, bo nie chciałbym przypadkiem usłyszeć czegoś niepochlebnego, bądź nieprzyzwoitego na swój temat, więc…
Dziewczyna obejrzała się za siebie i zobaczyła, jak w murze pojawiają się setki małych dziur. Przeklęła w myślach Dariusa za to, że ją rozproszył i starała się skupić, by naprawić szkody. Bardzo chciała, żeby chłopak już sobie poszedł.
-Ja już będę się zbierał.- powiedział, a Lilian była pewna, że usłyszał to, co sobie przed chwilą pomyślała.
- Spróbuję cię znaleźć później.- rzuciła mu jeszcze na odchodne.- Amira śpi, więc chyba z nią nie pogadasz.
-To napraw mur i ją obudź, muszę koniecznie ustalić z nią plan działania. Nie będę tu siedział wiecznie, zwłaszcza z Idirem w jednej celi… niedoczekanie!
Lilian chciała się jeszcze go zapytać, kim jest Idir, ale nie zdążyła, bo po chwili Darius zniknął.
***
-Więc… co powiedział ci Darius?- spytała Lily Amirę.
- Wiem już, kto nas tutaj przetrzymuje i dlaczego.
Kobieta zamilkła na dłuższą chwilę.
-No, i…?- ponagliła ją Lilian.
-To też Sen. Darius go widział… Nie wie, jak się nazywa, ale skojarzył mu się z nietoperzem… więc tymczasowo możemy go tak nazywać… On też kiedyś uciekł z zamku, ale dawno temu, jeszcze za panowania dziadka Asomao…
Lily coś tu się nie zgadzało.
-Jak mógł żyć jeszcze za czasów dziadka Królowej…?
-Sny są nieśmiertelne, Lilian.
-Och.
-Nie wiem dokładnie, co zamierza… Ale Darius z Idirem uważają, że chce przekonać nas, byśmy zbuntowali się przeciwko Asomao…
-A… czy już tego nie zrobiliście, uciekając z zamku?- spytała obcesowo Lily.
-Nie, to nie to samo.- obruszyła się Amira.- Wyruszyliśmy w drogę, bo chcieliśmy załatwić pewne niezamknięte sprawy, które nie dawały nam spokoju i nie pozwalały nam spać po nocach… Ja, na przykład, bardzo chciałam się dowiedzieć, kto poharatał moją twarz wiele lat temu… i zemścić się. W każdym razie, w żadnym wypadku nie chcieliśmy naszą ucieczką zaburzać porządku Królestwa, czy przeciwstawiać się Asomao…
Zapadła głucha cisza. Lilian nerwowo bawiła się kosmykiem włosów. W końcu odważyła się wypowiedzieć na głos to, o czym obie od dłuższego czasu myślały.
-A… do czego ja mu jestem potrzebna…? Nie mam żadnej mocy, poza wykrywaniem obecności Snów… Nie nadaję się do walki…
Amira milczała przez chwilę, po czym wyszeptała:;
-Wiesz… już sama nazwa „Łapacz Snów” brzmi sugerująco… Żaden Sen nie chciałby być złapany…
________________________________________________________________________
Uf. No i jest. W sumie całkiem jestem zadowolona z tego rozdziału :) Głównie dzięki Dariusowi.