niedziela, 5 maja 2013

Rozdział I



            Lilian pakowała płowo-szare kartony do samochodu. Gorące,  lipcowe słońce świeciło jej prosto w oczy. Dziewczyna odgarnęła jasne włosy ze spoconego czoła. Jeszcze tylko parę kursów i koniec.- dodawała sobie otuchy w myślach. Finałowy etap przeprowadzki zbliżał się wielkimi krokami. Większość  przedmiotów rodziny Branden’ ów została zabrana przez specjalny wóz dzisiejszego ranka. Pozostało im jedynie spakować najbardziej osobiste rzeczy i ruszać do nowego domu.

            Powód ich wyprowadzki był dość banalny. Jakiś czas temu, ojciec Lilian stracił pracę. Nie wiodło im się najlepiej. Posada, którą zapewnił mu znajomy była ich ostatnią deską ratunku. Tylko… był jeden problem. Miasto, w którym mieszkał ów znajomy leżało zbyt daleko od ich miejsca zamieszkania, by tam dojeżdżać. Pozostawała im jedynie wyprowadzka, która wywróciła życie Lilian do góry nogami. Dziewczyna wiedziała, że nie ma wyboru, zdawała sobie jednak sprawę z konsekwencji, które niosło ze sobą przeniesienie się do oddalonego miasta,  znajdującego w zupełnie innej części kraju. Będzie musiała porzucić wszystko, co dotychczas znała- swoją szkołę, dom, przyjaciół, pożegnać się ze swoimi ulubionymi miejscami. Nie bardzo jej to odpowiadało, ale nikt jej nie pytał o zdanie.

            Podróż była długa i męcząca. Na zewnątrz było bardzo gorąco, upalna pogoda nie dawała chwili wytchnienia, a w ich samochodzie nie było klimatyzacji. Można się zatem domyślić, jak nieprzyjemnie było im jechać. Przez większą część podróży Lilian spała, przez co zupełnie straciła rachubę czasu i nie potrafiła określić, ile już przejechali i jak długo trwała ich dotychczasowa podróż. Co jakiś czas robili postoje, lecz poza tym- jazda była bardzo nudna i monotonna. Kiedy się ściemniło, zrobiło się o wiele chłodniej i podróż stała się odrobinę bardziej znośna. Miało to jednak pewną wadę- im później było, tym trudniej było się skupić ojcu na prowadzeniu. Zaczęli rozważać zatrzymanie się na noc w jakimś przydrożnym moteliku. Wreszcie, po wielu godzinach jazdy samochodem, dotarli do celu.

            Lilian była zbyt zmęczona, by przyglądać się domowi. Gdy tylko weszli, opadła na ustawioną tam wcześniej kanapę i zasnęła. W tym czasie jej rodzice rozstawili te meble, których nie poustawiali wynajęci fachowcy. Dokładali wszelkich starań, by nowy dom wyglądał tak, jak ich poprzedni. Było to jednak niełatwe zadanie. Przede wszystkim- nowe mieszkanie było o wiele mniejsze od poprzedniego i zbudowane w zupełnie innym stylu. Ich stary dom miał duże okna, przez które wlewały się do środka radosne promienie słońca, dzięki czemu o każdej porze dnia było  jasno. W tym budynku o grubych murach okna były na tyle małe, że można przypuszczać, iż za dnia stale panował tu półmrok. Na domiar złego, jak pomyślała matka Lilian, podłogi wcale nie rozjaśniały optycznie wnętrza, wręcz przeciwnie. Zrobione z ciemnych, dębowych desek, gdzieniegdzie kafelków o podobnej barwie, jedynie dodawały domowi tajemniczego, przytłaczającego nastroju.

            Rankiem Lilian ze zdziwieniem odkryła, że znajduje się w swoim pokoju. Może wyprowadzka jedynie mi się przyśniła?- zastanawiała się. Dopiero po chwili zorientowała się, że pomieszczenie, w którym się znajdowała nie jest jej starym pokojem. Owszem, było bardzo podobnie umeblowane, ale zasadniczo różniło się od jej starego pokoju paroma istotnymi szczegółami. Po pierwsze, brakowało wyjścia na balkon, które Lilian tak bardzo lubiła. Po drugie, ściany były pomalowane na ciepłą barwę ecru, a nie na jasnożółto, jak w jej starym pokoju. Posadzka również miała inny kolor. Po trzecie, w pokoju znajdował się… kominek! Lilian aż zapiszczała z radości. Szybko wyskoczyła z łóżka, zwalając przy okazji kołdrę na podłogę i podbiegła do niego.  Był on dość duży, wykładany ceglanymi kafelkami. Kafle o nieco ciemniejszej barwie stanowiły posadzkę wokół niego. Obok stał duży kosz pełen suchego drewna. Na kominku stało kilka świeczek, parę porcelanowych aniołków z jej kolekcji, a obok leżała karteczka z napisem „jak ci się podoba Twój nowy pokój?”.

            Po południu, kiedy dziewczynie udało się częściowo wypakować swoje rzeczy i urządzić się w swoim nowym pokoju, przyszli do nich sąsiedzi z ciasteczkami. Lilian nieco to zdziwiło- ona sama uważała ten miły zwyczaj za mocno przestarzały. Ciemnowłosa kobieta, trzymająca paczuszkę przedstawiła się jako Emma. Jej mąż nazywał się Charles. Oboje byli ubrani w słomkowe kapelusze, a na nogach mieli kalosze. Uśmiechali się od ucha do ucha. Kobieta powiedziała Lilian, że mają syna w jej wieku i zachęcała ją, żeby koniecznie przyszła do nich, by go poznać.  Dziewczyna spojrzała na mamę, szukając ratunku, jednak ona, zamiast pomóc jej w wybrnięciu z tej niezręcznej sytuacji, powiedziała tylko:

-Oczywiście nie mam nic przeciwko, Lilian. Możesz iść.

Tak więc, chcąc, nie chcąc, dziewczyna poszła za sąsiadami do ich domu. Był on otoczony bielonym płotem i ogromnym, lecz zadbanym, ogrodem. Wszędzie było pełno grządek z różami, tulipanami, rododendronami i mnóstwem innych kwiatów, których nazw Lilian nie znała. W ogrodzie nie brakowało również wysokich drzew, rzucających cienie na gładko skoszoną murawę. Pod największym z nich stał biały stół, przykryty obrusem w kwiatki.

-Usiądź, moja droga.- zaszczebiotała śpiewnie pani Emma.- Może szklaneczkę lemoniady?

-Nie, dziękuję.- mruknęła Lilian, rozglądając się, czy w pobliżu nie ma syna sąsiadów.

-Zaraz zawołam Willa, to sobie pogadacie.- uśmiechnęła się kobieta, mrugając łobuzersko,  po czym zniknęła we wnętrzu domu.

Po chwili z mieszkania wyszedł wysoki, ciemnowłosy chłopak. Ku ogromnej uldze Lilian nie miał na sobie kaloszy, ani słomkowego kapelusza. Ubrany był w krótkie dżinsowe szorty i niebieski T-shirt. Kiedy podszedł bliżej, Lilian zauważyła, że ma bardzo jasną cerę z licznymi piegami i błyszczące, niebieskie oczy.  

-Cześć, jestem William.- powiedział po prostu i uśmiechnął się do niej.

-Lilian.- podała mu rękę na powitanie.

Chłopak usiadł obok niej, a jego matka taktownie zostawiła ich samych.

Przez dłuższą chwilę panowało milczenie, a potem William odezwał się:

-Pewnie myślałaś, że kiedy tu się przeprowadzisz będziesz miała spokój od wścibskich, natrętnych ludzi.

Lilian spojrzała na niego pytająco.

-Muszę cię rozczarować.- ciągnął dalej.- Bo największy natręt w tym mieście mieszka tuż obok ciebie.

Dziewczyna roześmiała się.

-Czy twoi rodzice są ogrodnikami?- spytała nagle, rozglądając się po przepięknym ogrodzie i przypominając sobie ich słomkowe kapelusze oraz kalosze.

-A… nie.- w głosie Wiliama pobrzmiewała nutka zażenowania.- Oboje pracują w biurze. No wiesz, są biznesmenami. Nudy. Ogród jest ich pasją, dlatego wyglądają… tak, jak wyglądają. Zazwyczaj przynoszą mi mnóstwo wstydu, przepraszam cię za nich.

-Uważam, że to bardzo miło z ich strony… witanie nowych sąsiadów ciasteczkami… rzadko kiedy się coś takiego zdarza.

-To prawda.- westchnął zrezygnowany Wiliam.- Ale to, że traktują czternastolatka jak dziecko, to już chyba nie jest takie fajne, co?

-Och, daj spokój.- zachichotała Lilian.

-Może w coś zagramy?- zaproponował Wiliam i pobiegł szybko do domu, nie czekając na odpowiedź.

Po chwili wrócił, taszcząc pod pachą kilka wielkich pudeł. Przyniósł warcaby, szachy, scrabble i talię kart.

-To może najpierw zagramy w szachy?- zapytał uprzejmie.

Lilian zaczerwieniła się. Chciała wywrzeć na Wiliamie jak najlepsze wrażenie, wstydziła się swojej głupoty. W końcu wypaliła:

-Nie umiem.

-Nie szkodzi. Nauczę cię.

            Reszta dnia upłynęła im na nauce grania w szachy. Kiedy o siódmej pani Emma przyszła do nich z tacą smakowicie wyglądających kanapek, Lilian uświadomiła sobie, że powinna była wracać do domu dobre parę godzin temu. (Miała przyjść do sąsiadów tylko na chwilę, aby zapoznać się z Wiliamem.) W towarzystwie chłopaka, czas upłynął jej bardzo szybko.

            Przez następne kilka tygodni, Lilian codziennie spotykała się z Wiliamem. Grali razem w różne gry, dyskutowali na wszelkie możliwe tematy, a czasem po prostu gapili się w telewizor. Okazało się, że chłopak jest fanem fantastycznych książek i filmów, zupełnie tak, jak Lilian. Podczas wspólnych spacerów po okolicy, Wiliam pokazywał jej najciekawsze miejsca, takie jak polana w lesie, na której lubił w samotności czytać książki, czy mały strumyczek, w którym chłodzili stopy podczas najbardziej upalnych dni. Parę razy poszli do stadniny koni, żeby pojeździć na wierzchowcach, ale Lilian nie szło to zbyt dobrze, więc wkrótce dali sobie z tym spokój. Mimo to, nie narzekali na nudę. Wręcz przeciwnie- Lilian uznała, że te wakacje są jednymi z najlepszych w jej życiu. Wszystko dzięki Wiliamowi- chłopak był duszą towarzystwa- wciąż opowiadał dowcipy i anegdotki, potrafił również być dobrym słuchaczem. Tylko jemu Lilian zwierzyła się ze swoich obaw, wiążących się z pójściem do nowej szkoły.

- Nasza buda jest w sumie w porządku.- pocieszył ją.- Poza tym, masz mnie.- tu puścił do niej oko.- A zresztą, po co się, kobieto, zamartwiasz na zapas! Zostało jeszcze wiele tygodni wakacji!

            Dzień czternastych urodzin Lilian zbliżał się wielkimi krokami. Will obiecał, że przyniesie jej w prezencie coś naprawdę ekstra. Prawdę mówiąc, dziewczyna nie urządzała zbyt wielkiej imprezy- tylko niewielki podwieczorek dla rodziców i przyjaciela, nie oczekiwała więc żadnych prezentów, ale William uparł się.

            Kilka dni później, pewnego słonecznego popołudnia, wszyscy zebrali się w obszernym ogrodzie Branden’ ów.  Rodzice Willa, państwo Atkins,  przyszli w odwiedziny z ogromnym tortem, który przekraczał najśmielsze wyobrażenia Lilian na temat tego, jak może wyglądać ciasto. Składał się on z kilku warstw biszkopta, lodów i bitej śmietany. Na wierzchu widniał misternie zrobiony z lukru napis „Z okazji 14 urodzin Lilian”, a wokół niego mnóstwo różowych serduszek i różyczek z lukru. Dziewczyna nie miała wątpliwości, że państwo Atkins wykonali go sami. Zaczęła się zastanawiać, w jaki sposób sześć osób ma zjeść ciasto, przypominające rozmiarami tort weselny i pomyślała, że ten prezent jest rzeczywiście „ekstra”, jak określił William. Chwilę później, do ogrodu wbiegł jej przyjaciel, trzymając w ręku niewielką paczuszkę o nieregularnych kształtach. Lilian w mig zrozumiała, że Will wcale nie mówił o torcie, gdy wspominał o podarunku dla niej.

-Wszystkiego najlepszego!- zawołał donośnie, tak, że wszyscy obecni w ogrodzie zwrócili spojrzenia w ich kierunku.

A potem, bez żadnej zapowiedzi, przytulił ją. Był to zwykły, przyjacielski uścisk, zaskoczył jednak Lilian, ponieważ chłopak jeszcze nigdy nie zrobił czegoś podobnego. Trwało to bardzo krótko, wystarczyło jednak by dziewczyna poczuła ciepło bijące z jego ciała i korzenno- cynamonową woń jego skóry. Następnie William wręczył jej paczuszkę. Zapakowana rzecz owinięta była w czerwono-złoty papier (zapewne pozostałość ze świąt, pomyślała z rozbawieniem Lilian) i była dość dziwna w dotyku. Dziewczyna nie miała pojęcia, co może się znajdować w środku.  Już miała rozpakować prezent, gdy Wiliam powstrzymał ją gwałtownie.

-Nie otwieraj tego przy wszystkich.- wyszeptał.- Otworzymy to po podwieczorku, kiedy będziemy sami.

            Prezent urodzinowy od rodziców przyćmił wszystkie inne. Kupili oni córce najprawdziwszy górski rower, dokładnie taki, o jakim marzyła, czerwony, z lśniącym czarnym siodełkiem i sześcioma przerzutkami.

-Super.- skomentował Will.- Wreszcie będziemy mogli jeździć razem na wycieczki rowerowe. Teraz naprawdę pokażę ci całą okolicę!

            Okazja do otworzenia prezentu od przyjaciela, nadarzyła się dopiero wieczorem, kiedy państwo Atkins wrócili już do domu, a rodzice zajęli się swoimi sprawami. Kiedy Lilian rozerwała ozdobny  papier, jej oczom ukazał się drobny przedmiot złożony z niewielkiej obręczy, zrobionej ze srebrzystego wierzbowego drewna, którą wypełniała misternie utkana pajęczyna z jasnego, cienkiego rzemyka, pośrodku którego znajdował się błękitny, intensywnie błyszczący koralik. Z obręczy zwieszało się kilka rzemyków z mniejszymi koralikami o podobnej, choć nieco wyblakłej barwie, zakończonych niebieskawymi piórkami.

-To Łapacz Snów.- wyszeptała Lilian.

-Podoba ci się?

- Piękna pamiątka. Dziękuję.

Podarek, leżący na kolanach dziewczyny wyglądał na bardzo delikatny i kruchy, ostrożnie powiesiła go na gwoździku nad łóżkiem. Planowała zawiesić tam obrazek, który gdzieś się zawieruszył, ucieszył ją więc fakt, że nie na próżno wbijała gwóźdź.

Z niewiadomych powodów Will miał bardzo smutną minę, jakby rozczarowała go reakcja Lilian, więc powiedziała szybko, by nie poczuł się urażony:

-Jest naprawdę bardzo fajny. Najładniejszy Łapacz Snów, jaki kiedykolwiek widziałam.

Starała się ukryć to, że tak naprawdę czuła się nieco rozczarowana tym prezentem. William zapowiadał, że będzie naprawdę niesamowity, a to… nie równało się z niezwykłym przedmiotem, o którym z podnieceniem opowiadał jej przyjaciel.

-Nic nie rozumiesz!- zawołał ze złością Will, zrywając się na równe nogi.

Lilian spojrzała na niego zaskoczona. Nigdy go nie widziała w takim nastroju i nie przypuszczała, że chłopak może się denerwować o taką błahostkę.

-O co ci chodzi?

-O co mi chodzi?! Przecież… przecież to jest…! -nagle urwał, jakby coś sobie przypomniał.- No jasne! Przecież ty nie wiesz! - opanował się.

-Skąd miałam wiedzieć?- zdziwiła się Lilian.- I co, jeśli można spytać?

-To nie jest zwyczajny Łapacz Snów.- William zniżył głos do szeptu. - Jest zaczarowany.

-Co takiego?!- zawołała dziewczyna, pewna, że chłopak robi sobie z niej żarty.

-Nie tylko odstrasza koszmary, daje ci moc panowania nad snami. – wyszeptał.

- Co to znaczy?- Lilian zaczęła już interesować ta zmyślona na poczekaniu historyjka.

-Od teraz będziesz mogła robić w snach to, co tylko zechcesz. Będziesz tym, kim będziesz chciała być i udasz się tam, gdzie będziesz miała ochotę. Co ty na to?

-Ładna bajeczka.- zaśmiała się dziewczyna.

- Ach, tak?- Will udał oburzenie.- W takim razie, sama się o tym przekonasz. Słodkich snów życzę.- dodał zagadkowym tonem i wyszedł bez słowa pożegnania.

            Tego wieczora Lilian długo nie mogła zasnąć. Oczywiście wiedziała, że William żartował sobie z niej, opowiadając tę śmieszną historyjkę, ale tak bardzo chciała, żeby była ona prawdziwa… Już wiele razy słyszała o czymś takim jak świadomy sen i uważała to za niezwykłą umiejętność, ale żeby jakiś tam Łapacz Snów miał jej niby pomóc w opanowaniu tego… Nie… to niemożliwe…- pomyślała i zrobiło jej się smutno. Spojrzała na prezent od przyjaciela, wiszący nad łóżkiem. Niebieski koralik błyszczał się jeszcze mocniej w świetle nocnej lampki. Ma taki sam kolor, jak oczy Willa…

4 komentarze:

  1. Ciekawie się zapowiada :) Uwielbiam takie fantastyczne opowiadania, które są w pełni dziełem autora, chociaż fanficami również nie gardzę (sama zaczynam pisać jednego ;)).
    Pierwsza część, jak na początek przystało, wydawała mi się być takim hm... wprowadzeniem, paroma przebłyskami z czasu przeprowadzki, co jednak bardzo mi się podobało.
    Błędów też zbyt wielu się nie dopatrzyłam, hura!
    Później przedstawiłaś sceny bardziej szczegółowo, przybliżając nas powoli do kluczowego momentu... ale co dalej będzie, nie próbuję zgadywać, chcę dać ci się zaskoczyć :)

    Ostatnie zdanie dałabym w osobnym akapicie. Poza tym, jeśli chodzi o układ tekstu, to nieco denerwują te duże odstępy między akapitami, radzę ci coś z tym zrobić, żeby po prostu całość prezentowała się ładniej i bardziej "profesjonalnie". Wierz mi, czyta się wtedy o wiele lepiej.

    A, jeszcze szablon... jest jeszcze niedopracowany. Może nie jestem mistrzem w tej dziedzinie, ale w razie czego mogę ci z nim pomóc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku! Dziękuję za komentarz i naprawdę porządne i profesjonalne rady :) Cieszę się, że Ci się podoba, Twoje słowa naprawdę mnie podbudowały :) Co do odstępów między akapitami- postaram się coś z tym zrobić w najbliższym czasie, nie jestem jednak mistrzem w programie Word, tak więc niczego na razie nie obiecuję. Na razie nie mam dostępu do swojego komputera, ale postaram się dodać nowy rozdział jak najszybciej. Jeszcze raz dziękuję.
      Ps. A o czym zaczęłaś pisać fanficka? Bo ja też je lubię i z miłą chęcią przeczytam, jak już skończysz :)

      Usuń
  2. Bardzo fajnie :* Jestem ciekawa jak rozwinie się akcja. Czekam z niecierpliwością na następny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się go opublikować, jest już napisany, ale mam małe... problemy techniczne... Dziękuję za ten krótki acz miły komentarz.

      Usuń